You are currently browsing the tag archive for the ‘grzech’ tag.


Tym, którzy tu zaglądają winna jestem wyjaśnienia z powodu dłuższej przerwy w uaktualnieniach. Sobie samej zresztą też. Chociażby dla uporządkowania myśli…

Niedawno usłyszałam, że pamiętniki i blogi są miejscami, gdzie zapisujemy tylko te wspomnienia na przypomnienie których byśmy się nie zawstydzili. Coś w tym na pewno jest. Ja na pewno nie chciałam pisać o moim upadku, zwątpieniu, które mnie dosięgnęło ale to by było zakłamywanie rzeczywistości, ukrywanie prawdy i wybielanie samej siebie.

W którymś z poprzednich wpisów mówiłam o dziurze, przestrzeni niewiedzy, którą mam w sobie. Tak się niestety stało, że przestrzeń ta stała się czarną dziurą, przesyconą poczuciem opuszczenia, oszukania, zwątpienia i smutku. Wszystko się zawaliło. Każdy aspekt mojego życia. W dodatku zwątpiłam w Bożą obecność, działanie. Ciężki czas, który do końca nie minął. Ale czasami trzeba to wszystko spieprzyć żeby zobaczyć jak słabym się jest, że nie jestem superbohaterem, który złapał Pana Boga za nogi, czy że mam monopol na zbawienie. Runęły wszystkie przywiązania, to, za co sprzedałam Boga, przez co Go zaniedbałam i zgubiłam. Dzięki temu stworzyło się miejsce dla działania Ducha, zaczęcia wszystkiego od nowa.

Boli gdy się słyszy: ” Wszystko spieprzyłaś. Ale nie zastanawiaj się teraz dlaczego tak się stało, nie rozkładaj tego na czynniki pierwsze. Na zgliszczach się dobrze buduje.” Podwójnie jeśli się ma świadomość, że to prawda. Spieprzyłam. I nie wiem dlaczego… Z jednej strony chciałabym jak najszybciej zapomnieć, wrócić do równowagi, najwyższego punktu sinusoidy wiary. Ale też wiem, że się nie da, ot tak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jeszcze nigdy nie zostałam dźwignięta z tak wielkiej przepaści. Ile pokory i dziecięctwa wiary wymaga przyjęcie tak ogromnej porcji miłosierdzia mi okazanego. Bo to oznacza, że muszę uznać, że tego miłosierdzia potrzebuję,  naprawdę jestem słaba… i co chyba najtrudniejsze- moja słabość nie jest zła.

Zaczynam budowę- powolną, mozolną, dokładniejszą niż ostatnio. Bez terminów ukończenia, robienia czegokolwiek po łepkach, oszukiwania siebie i Boga. Wmawianiu sobie uczuć i wiary.  Jeszcze cię odbuduję i będziesz odbudowana [Jr 31, 4a] Na wszystko mam czas, nawet na stanie po kolana w tym bagnie i zgliszczach.

I pewnie jest wiele mądrości, które z tej sytuacji wyniosę. Piątkowy wieczór przyniósł mi jedną jedną, bardzo dla mnie ważną: Błogosławiony człowiek karcony przez Boga, który rani i sam leczy. „

Umrzeć z Chrystusem. Umrzeć dla Chrystusa. Umrzeć dzięki Chrystusowi.

Najważniejsze jest to, czego nasze oczy nie są w stanie dostrzec. A umysł pojąć. Bo czasem trzeba po prostu uwierzyć i zaufać.

Jezus Zbawia, wszystkich. Jezus Zmartwychwstał, dla wszystkich. Jezus jest Życiem, dla wszystkich!

„Mighty to save” by Michael W. Smith

Potrzeba nam wspołczucia
Miłości doskonałej
Niech łaska zmieni nas
Potrzeba przebaczenia
Dobroci Zbawiciela
Nadziei ludzkich serc

REF.: Zbawca
Może ruszyć góry
On ma moc by zbawić
Ma moc by zbawic mnie
Na zawsze autor odkupieinia
On powstał, zwyciężył śmierć

Więc weź mnie, oto jestem
Słaby i bezradny
Wypełnij znowu mnie
Oddaję swoje serce
Bo jesteś tego warty
Poddaję dzisiaj się

Rozpal płomień, niech świat ujrzy znów,
prosimy,
jesteś warty – Zmartwychwstały Król

http://www.youtube.com/watch?v=8rQXU56se1k

Są dwa rodzaje grzeszników- tacy, z którymi Jezus chce rozmawiać i ci, których swoim słowem tnie jak mieczem. Wszyscy jesteśmy grzesznikami. Teraz należy zadać sobie pytanie jakim ja jestem grzesznikiem- czy takim, z którym Jezus chciałby rozmawiać, czy może by mnie zganił? Są grzesznicy pokorni i zuchwali, to kolosalna różnica. Zuchwali mają pretensję do całego świata kiedy coś im nie wyjdzie. Że szef głupi, że profesor się pomylił, że żona wredna, matka niewykształcona, że ojciec się starzeje i już mnie nie rozumie…
Pokorny przychodząc do spowiedzi pyta, czy komuś biednemu mógłby pomóc, czy może coś zrobić dla kogoś. Mówi, że inni mają gorzej, trudniej w życiu. Zupełnie inna tonacja rozmowy. Bądź pokornym grzesznikiem!

Pokora- cnota dziś niepopularna, wstydliwa, często wyszydzana i odrzucana. Pokora uzdalnia i pozwala widzieć rzeczy w prawdzie, takimi jakimi są. Pokora pozwala widzieć innych ludzi w prawdzie. Mało tego- pokora pozwala również widzieć siebie samego w prawdzie, taką jaka jestem. Jest ona niczym innym jak uznaniem prawdy, prawdy o rzeczach, osobach. Uznaniem prawdy o mnie samej. Pokora jest w stanie wprowadzić porządek w moje życie, ponieważ pokazuje mi, że jestem nie tylko nauczycielem ale i uczniem, że jestem nie stwórcą ale stworzeniem. Pokora przyznaje mi słuszne miejsce w hierarchii stworzenia. Pokora sprawia, że zdaję sobie sprawę z istnienia pewnych zasłon, za które nie da się zajrzeć i moich słabości, których bez Bożej pomocy nie pokonam.
Pokora, paradoksalnie, uwalnia mnie od potrzeby ciągłego oceniania, osądzania, wartościowania innych- skupia mnie na samym sobie, i to dobrze! Powinnam bić się w piersi, patrzeć na swoje grzechy, starać się zrozumieć innych, zmieniać siebie a nie ich! Wtedy zobaczę, że to wcale nie jest proste i odnajdę wyrozumiałość.

Tomek jest moim przyjacielem, który pogubił się w kwestii wiary, gdzieś rozminęły się ich drogi i od dłuższego czasu kroczą osobno. Teraz Tomek wymyślił apostazę. Żeby być w zgodzie ze sobą.

A mnie ta myśl paraliżuje i przybija do ziemi. Świadomość, że można Bogu w twarz powiedzieć „NIE”, „nie chcę ciebie, twojej miłości, twoich sakramentów, twojego zbawienia, poradzę sobie bez ciebie”. Czym innym jest unikanie Boga, niespotykanie się z nim i lekceważenie Go, a czym innym przekonanie, że istnieje z jednoczesnym odrzuceniem Jego darów. Nieczęsto płaczę, dziś to się zmieniło. Nie chcę żeby ktokolwiek był potępiony! Nie chcę żeby ktokolwiek z moich znajomych skazywał się na piekło. Nie taki jest Boży plan! Bóg chce zbawienia człowieka, miłości! I oczywiście- dopóki Tomek żyje ma szansę się nawrócić, spotkać Boga ale o ile chociażby z formalnego punktu widzenia jego powrót będzie utrudniony. Przeraża mnie myśl, że „jedyne” co mogę zrobić to się modlić, bo nawet nie wiem jak mogłabym go przekonać, jakimi argumentami. Tak bardzo chciałabym żeby każdy spotkał Boga w swojej wolności i jest dla mnie ogromną tajemnicą, że się tak nie dzieje. Czy porażka Kościoła, która dzieje się w momencie utraty wiernego jest też moją porażką? Przecież stanowię część Mistycznego Ciała Chrystusa. Przecież nie tylko kapłani, babcie i radio Maryja tworzy społeczny wizerunek kościoła, ja też. To ja jestem kościołem, z którym ostatnio Tomek miał do czynienia. Jaki więc ze mnie apostoł skoro nie dałam rady…?

http://www.youtube.com/watch?v=7LrraRZI60Y

Wszystkich dysponujących odrobiną czasu proszę o modlitwę za Tomka i z góry za nią dziękuję!

Maj 2024
N Pon W Śr Czw Pt S
 1234
567891011
12131415161718
19202122232425
262728293031