You are currently browsing the tag archive for the ‘dobro’ tag.

Wiele wyjazdów, rekolekcji, spowiedzi poruszyło mnie do cna, rozgrzebywało sprawy mojego życia, przeszłości i teraźniejszości, o których nie wiedziałam albo wolałam nie wiedzieć. Z którymi wolałam się nie mierzyć ale okazywało się to konieczne. Za każdym razem byłam wdzięczna, że dany problem wyszedł na jaw, bez względu na to czy było to bardziej czy mniej bolesne. Ale miałam silne postanowienie, że coś z tym zrobię, że to co zmieniam jest na stałe i mimo powrotu do słynnej „szarej rzeczywistości” pozostanę wierna temu, co się wydarzyło, natchnieniom, które zostały we mnie wlane. I za każdym razem nie wyszło. Przynajmniej nie w takim stopniu jak planowałam. Wracając do codzienności opancerzamy się, zakładamy zbroję, która ma nas ustrzec przez zranieniami, rozczarowaniami.  No bo przecież trzeba mieć „twardy tyłek” i nie dawać się wykorzystywać.
Żegnasz się przed jedzeniem- patrzą na Ciebie jak na dziwoląga albo myślą, że obnosisz się z wiarą. Chodzisz codziennie do kościoła to już w ogóle poprzewracało Ci się w głowie albo dostajesz łatkę „święty” i nie daj Boże żeby podwinęła Ci się noga. Wtedy koniec- Ty który codziennie chodzisz do kościoła grzeszysz?! Przykłady można by mnożyć i nie chodzi tylko o kwestie wiary…

Więc się opancerzamy, udajemy że jesteśmy normalni, jak wszyscy, zwykli, codzienni, żeby wpasować się w schemat, żeby nie bolało, najlepiej nic. Tylko teraz pytanie- czyj schemat..?

Aż któregoś dnia trafiasz przypadkiem na Oazę Modlitwy nie twojej wspólnoty, Mszę którą odprawia inny kapłan niż zawsze, fragment w książce który Cię rozwarstwia, odziera łuska po łusce i wystawia na światło dzienne Twoje prawdziwe ja- to które boli, ale chce cierpieć dla Zbawienia jak Jezus; to które ma trudne dzieciństwo za sobą, ale jak za nie wdzięczne Bogu, bo ono go ukształtowało; to które jest zazdrosne i nie potrafi samodzielnie się z tym uporać, bo kocha za bardzo; albo to, które krzywdzi najbliższych, bo nie ma na kim wyładować swoich emocji. Trafiasz przypadkiem… Duch wieje gdzie chce, działa jak chce…

Nie raz już o tym pisałam ale powtórzę ponownie- nie warto planować, przewidywać, zakładać, być pewnym swojego zamysłu, a co ważniejsze siebie. Kim ja tak naprawdę jestem? Zbroją z kolcami, którą bronię się przed światem a jednocześnie nie daję w pełni siebie innym? Czy może tą delikatną strukturą wewnątrz, która chce kochać, nawet jeśli ktoś to wykorzysta;  która chce być pomocna, potocznie zwana naiwną; która chce wierzyć, bo innym siły zabrakło; która nie chce być supermanem ale dać się podnieść silniejszym od siebie…
Kim tak naprawdę jesteśmy?

ובכן זה נכון…

„Muszę więc przyjąć, że (prawie) zawsze postrzegam tylko swoją własną rzeczywistość, i że często ma ona więcej wspólnego ze mną niż z tym, co się dzieje na zewnątrz. Wiedział już o tym grecki bajkopisarz Ezop, który siedział przy drodze do Aten, gdy zagadnął go podróżny i zapytał: „Jacy są ludzie w Atenach?” Ezop odpowiedział: „Powiedz mi najpierw, skąd ty przychodzisz i jacy tam są ludzie.” „Pochodzę z Argos, tam ludzie są nieuprzejmi, niesprawiedliwi i kłótliwi, dlatego dochodzę.” „Szkoda, bo ludzie w Atenach są dokładnie tacy sami.” Nieco później przechodził inny podróżny i zadał to samo pytanie. Gdy Ezop zapytał go o miejsce pochodzenia podróżny wpadł w zachwyt: „Pochodzę z Argos, tam ludzie są serdeczni, otwarci, gościnni!” „Pięknie- uśmiechnął się Ezop- ludzie w Atenach są dokładnie tacy sami.”
Od mojego nastawienia zależy, jaki spotka mnie świat. Mój świat jest moim lustrem. Jak go widzę, taki jestem. Ilekroć wskazuję na rzeczy dziejące się wokół mnie, gdy o nich mówię, wtedy wskazuję też na siebie i zdradzam coś na swój temat.
Obojętne, jacy byli ludzie w Argos czy Atenach: gdy sam ze sobą będę w zgodzie, będę się tam dobrze czuł- i odwrotnie. Mistrz Eckhart: „Kto jest rzeczywiście dobry jest taki we wszystkich miejscach i w każdym towarzystwie. Podobnie zły- będzie taki wszędzie i ze wszystkimi.”
Pytanie więc brzmi: Kto idzie do Aten? I jak idzie, w jakim nastroju, z jakimi wyobrażeniami, z jakimi oczekiwaniami? Od tego będzie zależało, czy spotka nieprzyjaznych czy serdecznych ludzi.

Nasuwają się dwa wnioski: po pierwsze, jestem w o wiele mniejszym stopniu, niż mi się wydaje, zależny od czynników zewnętrznych. Nie mogę więc ich czynić odpowiedzialnymi za mój nastrój. Sam jestem odpowiedzialny za swój świat. Drugi wniosek: nie muszę zmieniać ludzi w Argos czy Atenach choć ustawicznie próbuję to robić. Ale mogę zmienić s i e b i e. Mogę zacząć patrzeć na siebie i świat nowymi oczami.

Jacy więc są ludzie w Atenach? Dokładnie tacy jak ja. A jednocześnie wystarczająco inni…” *

* z „Jak mistyk sznuruje buty”- Lorenz Martin

„Zbaw siebie, a Zbawią się z Tobą inni! „

Maj 2024
N Pon W Śr Czw Pt S
 1234
567891011
12131415161718
19202122232425
262728293031