You are currently browsing the tag archive for the ‘Wieczność’ tag.

Pędzę. Jak oszalała, na oślep przed siebie. A jak się tak pędzi, to wiadomo, że trudno jest zobaczyć, co mija się po drodze. Nie mówiąc już o zastanowieniu się, czy w dobrą stronę pędzę, czy może się zgubiłam. I nie są to puste słowa, które ciągle się słyszy- o wyścigu szczurów, pogonią za karierą, zaszczytami. Naprawdę mam poczucie, że nie mam planu na swoje życie, nie mam go przemyślanego, alternatywy.

To, co robię zajmuje mi cały czas. Studia, dom, zakupy, obiad, Msza, wieczorem nauka, kolacja, PŚ. Zamknęłam się w tym świecie (do niedawna w dodatku pozbawionym MŚ i PŚ) i od paru ładnych lat nie byłam w stanie nicości, pustki umysłowej, stanie niezwiązania z tu i teraz, gdzie mogłabym znaleźć siebie i swoje pragnienia. Miejsca, w którym cisza byłaby tak przejmująca, że usłyszałabym najbardziej odległe, od lat odrzucane przeze mnie myśli, wątpliwości.

Pustyni!

Pustyni, gdzie mogłabym spotkać Boga. Ale nie takiej jednodniowej albo kilkugodzinnej. Nie tej godziny wieczornej modlitwy kiedy nie zdążę się skupić a już padam ze zmęczenia i oczy same mi się zamykają. Na pustyni nie ma się bywać, na pustyni trzeba pożyć żeby coś zrozumieć.
Jezus w swojej wszechmocy potrzebował 40 dni wyciszenia, 40 dni słuchania Boga, 40 dni poznawania Jego planu zbawienia. 40 DNI! Ilu w takim razie dni ja potrzebuję, żeby zrozumieć Boga i Jego zamysły w stopniu zaawansowania choć w jednej milionowej zbliżonym do Jezusowego? A jedyna okazja kiedy pozwalam Bogu mówić to podczas Mszy Św i na wieczornej lekturze PŚ. Minuty dla Boga, który jest wiecznością…

I trwam tak w tym obecnym stanie bez odwagi,  żeby się stąd wyrwać, bo zawsze czegoś szkoda- bo sesja, bo koło, bo wejściówka, bo magisterka, bo lab… Bo szkoda zmarnować czas, stracić rok. Ciągle czegoś szkoda, coś jest ważniejsze. A przecież ja nie walczę o rok, dwa, 10 lat ale o wieczność!  Rodzina, znajomi i inni powiedzą mi, że nie mam ważniejszych problemów dlatego zajmuję się takimi wyssanymi z palca, że brak pracy, choroba, bezdzietność to są prawdziwe problemy. Jasne, to są ważne sprawy ale czy na pewno niezbędne dla mojego zbawienia? Czy te studia to wszystko na co mnie stać, wszystko czym mogę chcieć Bogu zaimponować, co mogę zrobić by był ze mnie dumny?
Być może te studia są miejscem, gdzie Bóg chce mnie zbawić, ale czy ja na pewno Go o to zapytałam? Czy dałam sobie szansę Go usłyszeć? Chyba nie do końca…

Potrzebuję PUSTYNI i jej ciszy.

„Słuchać i słyszeć Pana to tylko połowa sukcesu. Druga połowa to skorygować swój sposób myślenia i postępowania z tym, co słyszę.”
o. Michał

http://www.youtube.com/watch?v=sSjtd4cLKic

Maj 2024
N Pon W Śr Czw Pt S
 1234
567891011
12131415161718
19202122232425
262728293031