Czas wakacji kojarzy się głównie z odpoczynkiem, nic nie robieniem, ciepłem, relaksem, brakiem pośpiechu.

Ale czas wakacji to też nieodłącznie czas pożegnań i wyjazdów. Średnio co trzy lata stwierdzam, że przemijanie boli. Że upływający czas jest bezlitosny. Życie, które każe nam się przyzwyczajać do ludzi, dawać się im oswajać, uzależniać się od nich i nie móc żyć bez bliskich obok. Bo człowiek to zwierzę stadne. Musi mieć z kim dzielić się radościami, komu płakać w rękawa, kogoś czyimi problemami będzie się przejmował. I o ważności tych ludzi przekonujemy się kiedy ich tracimy… Kiedy kogoś wyjeżdża, kończy studia, przeprowadza się, zakochuje i wychodzi za mąż albo zmienia pracę. Nie ma co się dziwić, że jest nam wtedy najzwyczajniej smutno ale przecież nie chodzi tylko o smutek ale przeszywający do cna ból. Boli zawsze… pytanie brzmi dlaczego? I dlaczego dowiadujemy się  tym, kiedy te osoby odchodzą?

Z jednej strony na pewno chodzi o potrzebę posiadania swojego „stada”, choćby nawet jednoosobowego, które będzie nas rozumiało bez słów, które będzie nas przyjmowało z wszelkimi niedoskonałościami jakie w sobie mamy, które będzie potrzebowało naszych rąk do działania, umysłu do myślenia, ust do żartowania. „Stada”, w którym czujemy się potrzebni i „jacyś”. A co ważniejsze- bez względu na to jacy jesteśmy nasi ludzie będą naszymi i przy nas pozostaną. I właśnie dlatego boli…- bo gdy ich nie ma czujemy się źle sami ze sobą. Niepotrzebni, nieidealni, nie niezastąpieni, nieśmieszni, niepomocni, niedobrzy… Potrzebujemy ich by budować siebie, swoją tożsamość, by móc się wyrażać i wiedzieć, że nasz wyraz będzie przyjęty. Egoistyczne ale prawdziwe. Nie można też zapomnieć, że jeśli ktoś jest moim człowiekiem to ja powinnam być też jego. Jeśli ktoś mnie buduje powinnam budować też mojego budowniczego.

I dobrze, że średnio raz na trzy lata przychodzi czas pożegnać, rozstań. Kiedy całe nasze życie się załamuje. Wtedy widać po pierwsze co pozostanie, bo będą to tylko najsilniejsze elementy, a po drugie na czym budowaliśmy. Czy na prawdziwej miłości i poświęceniu, a może na naiwności, szantażu i doznaniach.

Boli…

Będzie bolało…

To że boli oznacza, że pozostaliśmy ludźmi, bezbronnymi wobec miłości, przyjaźni, pełnymi zaufania, którzy umieją cząstkę siebie oddać w ręce innych i cząstkę swoich przyjaciół wbudować do własnego serca. Takimi, którzy świadomi swoich ułomności potrzebują innych i świadomi swoich talentów chcą się niemi dzielić z innymi.

Boli, bo jest dla nas ważne i warte walki!

Gdyby wszyscy mieli po cztery jabłka
gdyby wszyscy byli silni jak konie
gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w miłości
gdyby każdy miał to samo
nikt nikomu nie byłby potrzebny

Dziękuję Ci że sprawiedliwość Twoja jest nierównością
to co mam i to czego nie mam
nawet to czego nie mam komu dać
zawsze jest komuś potrzebne
jest noc żeby był dzień
ciemno żeby świeciła gwiazda
jest ostatnie spotkanie i rozłąka pierwsza
modlimy się bo inni się nie modlą
wierzymy bo inni nie wierzą
umieramy za tych co nie chcą umierać
kochamy bo innym serce wychłodło
list przybliża bo inny oddala
nierówni potrzebują siebie
im najłatwiej zrozumieć że każdy jest dla wszystkich
i odczytywać całość

x. Twardowski